poniedziałek, 26 stycznia 2015

Chwila grozy



Jest czwartek wieczór wychodzimy w morze szkoda że wieczorem bo wyjście znajduje się
między wyspami. Wyspy z metrowymi kaktusami. .Ale cóż ciemno nad nam gwiaździste niebo a przed nami woda i do tego wieje.Popatrzyłam  w gwiazdy i kabina.
Położyłam się dosyć wcześnie ale tylko przekręcałam się z boku na bok kołysze  coraz mocniej
a mi coraz bardziej to dokucza około 24 00  zaczynają tańczyć sprzęty , spadać papiery.
Buja coraz mocniej puszki po coli latają sobie po kabinie z których wylatuje resztę zawartości.
Stoimy w dryfie maszyna ma kłopoty.
W chwili przerwy próbuję coś poukładać wyglądam przez bulaj gwieździste niebo i fale z grzywami
białej piany. I wszystko zaczyna się od nowa mam dość łapania a do tego mdli mnie biorę tabletkę  siadam na kanapie trzymam się ławy i czekam. I patrze w zegar a czas się dłuży i wskazówka powoli rusza  płyniemy całe zamieszanie trwa 2h a sprzątania cały dzień. Silnik to serce statku kiedy szwankuje to statek jak to pudełko woda robi z nim co chce.

Takie huśtawkę mam pierwszy raz i oby nie więcej..................kabina jak po przejściu tajfunu.
W niedziele rano znowu dopływamy do portu w Manzanillo czekamy na redzie do 28 paliwo i kierunek Japonia.
I znowu te same widoki.


czwartek, 22 stycznia 2015

Ostatnie chwile w Guaymas

Jest piątek wieczorem będziemy wypływać do Japonii .  Wybieramy się do miasta ale po zakup
na statek .


Wczorajszy dzień był chłodny a dziś na odmianę cieplej ubrani a w południe  ledwo chodzimy.
Jeszcze trochę zwiedzania miasta .
 Nad deptakiem odkrywamy fontannę

Zjadamy  w przydrożnym barze posiłek - płacimy kilka dolarów a jedzenie świetne




Tortilla a w środku ser - pyszne.
 Naprawdę bardzo smaczne
wczorajszy wieczór byliśmy w restauracji i jak zwykle dużo kasy poszło a jedzenie byle jakie.
Po raz kolejny się przekonujemy jadać tam gdzie miejscowi
Tu w mieście nie można napić się piwa - jest zakaz.

Ostatnie chwile przed  powrotem na statek włóczymy się po miejscowości w okolicy portu.
 Mały kościółek w tym osiedlu.
 Chodzimy sobie po tym osiedlu wszyscy nas pozdrawiają czujemy się bezpiecznie.
 A tu oglądam papugę i zatęskniłam za moim volim.........
W miejscowym sklepie wydajemy ostatnie pesos i kierunek statek.
Rozważamy po drodze że jakoś szkoda że odpływamy ale sądzę że każdy kto lubi podróżować
takie chwile miewa.
Jak przychodzi czas wyjazdu to juz by został jeszcze chwile  bo czegoś nie zobaczył , czegoś nie spróbował itp.
Na statek docieramy.
Za 2h będziemy odpływać  czeka na nas nowy kontynent i nowy kraj.
Dwie ameryki mam za sobą i kilka państw .

środa, 21 stycznia 2015

Guaymas

I po dwóch dobach dopływamy na redę w Guaymas.

A o czwartej wchodzimy do portu daruję sobie i nie wstaję aby robić zdjęcia.
Organizm już się przyzwyczaił do kołysania ale do zmiany czasu jakość nie poprzednio
budziłam się o drugiej a teraz o drugiej zasypiam
Rano odkrywam port i zapach ryb aż zapiera dech i tak będzie przez kilka dni.

W południe wychodzimy do miasta.

Guaymas to miasteczko w zachodniej części Meksyku nad zatoką Kalifornijską na skraju pustyni
Sonora.
Z jednej strony zatoka a z drugiej góry.

Miasto z 1769 r ale nic z tamtego okresu właściwie nie ma to co pozostało popadło w ruinę
Większość budynków jest w złym stanie lub opuszczonych.

Ekologia tu raczej nie istnieje śmieci wysypywane są do beczek lub bezpośrednio na ulice .
Jest to główny port w tej części Meksyku taki przemysłowy czarno od rudy.

Pomnik rybaka charakterystyczny dla miasta .
W miasteczku są dwa place docieramy do 13 de Julio - Plaza de los flojos- leniwy męski plac tak zwany

ze względu na dużą ilość tu odpoczywającą ludzi ale  to plac gdzie jest dużo drzew dających
cień a skwar leje się z nieba to nie dziw że ludzie tu szukają ochłody.
Nawet krem z wysokim filtrem mało mi pomógł i nos ma czerwony.
Obok znajduję się kościół San Fernando z XIX wieku.

Dalej duży plac trzech prezydentów.

Plutarco Elias Calles  Alfonso de La Huerta , Abelardo Rodrigues
Miasteczko robotnicze  łazimy po małych uliczkach z domkami małymi zakratowanymi.
Widzieliśmy dwa hotele ale nie wiem czy bym tu się zatrzymała.
To miasto to z takim wpływem amerykańskim.


Kupujemy na straganie owoce w kubku plastikowy bez polewy z chili mam dość pikanterii
w owocach nie potrzebuję.


Siedząc na placu machając nogami  wystawieni na popołudniowe słońce mam wrażenie że czas tu się zatrzymał jak w

amerykańskiego westernu i do tego te autobusy lat 50 ubiegłego wieku. Które kursują do 20 00 potem tylko taxi cena złodziejska. Że to wiek XXI przypominają ogromne samochody też amerykańskie i tak nie pasujące do tych  biednych domków.
Miast słynie z karnawału co rocznego niestety jesteśmy za wcześnie bo to w połowie lutego.
 Kaktusy są ogromne

Panorama.
Droga do portu.
 Na ten plac trafiamy przez przypadek z którego rozciąga się piękny widok na okolicę i miasto.
 To miasto to prawdziwy Meksyk
 Na zatoce gdzie nie spojrzeć wyspa  przypominają wyglądem kupli piasku porośnięte kaktusami.
A rano między nimi pływają rybacy łowiąc może krewetki bo jest ich tu sporo.
Czy warto tu przyjechać  ja powiem że tak  - tu widzimy prawdziwe życie meksyku.




czwartek, 15 stycznia 2015

Smaki Meksyku

Będąc w podróży staramy się popróbować lokalnej kuchni.
To najlepszy sposób na poznanie tradycyjnej kuchni danego kraju i  ludzi miejscowych a tu jedzenie jest na ulicy.
To jedzenie robione jest dla swoich  po południu w czasie kiedy ludzie wychodzą z pracy
większości żywi się tak.
Dostaje się talerz zawinięty w folie a sztuce to własne paluszki.
Przygotowują to przy tobie sosy i warzywa dodajesz sobie sam.


Spotykamy ich na każdym rogu.
I oczywiście próbujemy.

Kuchnia meksykańska ziejąca ogniem dosłownie ale smaczna .

 Jedna cola była mało takie ostre
 Przy tym już nie biorę sosów pikantnych mam dosyć na dziś.

 I w takich miejscach też jedliśmy z widokiem na ocean restauracja chińska.
 Ja bezpiecznie kurczak z warzywami.
  Tostadas podają z ostrymi sosami jako przekąski.
W centrum miasta przytulna restauracja

Tacos.
 Wieczorem wybieramy się w kilka osób na kolację zamawiamy steki jadałam lepsze ale wszystkiego nie można mieć. Najważniejsze że wieczór spędzamy  w miłym gronie. To restauracja gdzie wszystko jest pod turystę.
Obok nas kotwiczy duża ,krzykliwa rodzina amerykańska.
Meksyk to królestwo papryki .
 Co zamówiliśmy nie bardzo wiemy ale sosy tak jeden zielony a drugi czerwony .
W środku był kurczak.

 Marek przy swoim zielonym miał duże oczy i przez dobrą chwile nic nie mówił.
Czerwony wydawał się łagodniejszy więc zamieniliśmy się - dla mnie były jednakowo ostre.
 Takie widoki nie dziwią
Jeszcze jedna nad oceanem a typowo rybna
A to senior suchi - bardzo reklamowana ale my nie jedliśmy w niej.
A w jednej gołąb przysiadł się do nas .
Staraliśmy się spróbować kuchni meksykańskiej i udało się.
Ceny na ulicy jedliśmy za od 2 do 3 dolarów w restauracjach około 10 $ na osobę do przyjęcia
Nie ma problemów z płaceniem dolarami wydają w swojej walucie.
Jedzenie dobre pod warunkiem że lubi się pikantne .
Tam gdzie samemu dodajemy sosy należy umiarkowanie bo potem można już nie zjeść my już wiemy że
sosy w kolorze zieleni są ostre.
Ale w następnym porcie też popróbuję kuchni meksykańskie na pewno.
Meksyk ma smak ostry.