Tyle dni spędzamy na redzie w oczekiwaniu na ponowne wejście do portu pod załadunek i
rejs w kierunku chin z chwilowym postojem w Singapurze.
Wyjście z portu prowadzi przez malownicze wysepki na których co jakiś czas widać domki schowane od oceanu .
Czasami tak blisko ma sie wrażenie że zaraz dziobem dotkniemy ziemi - ale statek sunie między nimi jak wąż.
Na samym wyjściu spotyka się woda z rzeki z oceanem .
No i cumujemy do okola nas policzyłam około 90 statków
Życie na statku - dzień do dnia taki sam zwłaszcza dla mnie nuda podzielona posiłkami .
Nierozłącznym przyjacielem jest aparat zawsze coś się ciekawego można uchwycić .
statek ma swoje ograniczenia więc dawkuję sobie przyjemności bo wcześniej czy później wszystko będzie znane i spowszednieje .
Delfiny rano i popołudniu gonią za rybami
Marynarze maja pracę - chyba najgorsza rzeczą było by zabrać prace marynarzowi .
Po południami czas spędzam na hamaku - jeżeli nie pada co tu ostatnio zdarza się często
I nastał szczęśliwy dzień wchodzimy pod załadunek
Ma być dwie doby - krótko musimy jeszcze wyjść na miasto i zrobić zakupy bo brakuje nam już
wielu rzeczy a potem bez portu 5 tygodni .
Do portu wchodzimy już prawie w burzy kiedy rzucają kotwice leje jak z cebra i grzmi.
Paranagula wita nas płaczem było już noc a chwilami było jak za dnia tyle wyładowań.
Rybacy i łódki pływają co chwilę.
Przyroda szybko gospodaruję każdą wysepkę nawet najmniejszą
Plaże
Ujścia rzeki.
W porcie budzi nas wschód słońca ale czy to zapowiada piekny dzień - pewnie po południu
popada.
Za dwie doby mamy być pod ładunkiem.