piątek, 11 maja 2018

Las deszczowy



Idąc na wodospady musimy pokonać las deszczowy ale to raj dla oczu , chociaż droga uciążliwa -  ale warto .Mimo że duże  część terytorium  zajęli ludzie  to lasy zajmują duża część wyspy zwłaszcza na Bassa Terra .Są to lasy równikowe gdzie występują drzewiaste paprocie , bambusy , palmy. Las  jest gęsto spleciony.
Las jest wiecznie zielony rosnący na czerwonobrązowej glebie gdzie są przecinane górskimi nie dużymi wodospadami zwłaszcza po deszczach - co powodowało że nasza droga zamieniała się nagle wodną błotną drogą.Większości to park narodowy.

Po deszczu robi się parno - dlatego nie którzy idą na półnago my tego nie próbujemy .
Jedno co najważniejsze to trzeba mieć dobre buty.
A czasem droga prowadzi po ścieżka korzennych a liany pomagały przejść .
  Nawet słońce ma problem z dotarciem
 Jacy jesteśmy przy takich potężnych  drzewach .
 Natomiast roślinność na wulkanie jest już inna niska , karłowata ale też dużych rozmiarów i gęsta.

Natomiast Grande Terra  ma już inny wygląd jest nizinna z pięknym płaskowyżem oraz klifem.
My wybieramy samochód bo możemy objechać wyspy i zajrzeć w najodleglejsze zakątki podziwiając roślinność przepięknie kwitnącą.
A za nami jak okiem sięgnąć płasko .

środa, 9 maja 2018

kajenna



Lecimy do Paryża przez Martynikę oraz Gujanę Francuska . To tu wysyłane są statki kosmiczne z satelitami  ale to do zobaczenia innym razem.
A że mamy 6 godzin bierzemy taxi i jedziemy zobaczyć stolicę. Koszt 35 euro .
Jedziemy około 15 minut . Miasto zadbane po tym co widzieliśmy Na Gwadelupie to zadbane miasto.

 Wysiadamy na głównym placu i umawiamy się z taksówkarzem aby nas odebrał o 14 00 .
Jemy sobie pizze i pijemy dwa dziwne soki ale nie złe i oczywiście  możemy sie swobodnie porozumieć  j. angielskim.
Nasze kolorowe napoje ładnie wyglądają ale różowy kwaśny nie miłosiernie .


Jest bardzo duszno i parno wygląda że nie dawno padało.
Czas nam się kończy - taksówkarz odbiera nas nie ten z którym się umówiliśmy ale przysyła kolegę czyli bardzo słowny.

wtorek, 8 maja 2018

La Gosier




Nasz wybór pada na la Gosier  ponieważ  mniej więcej środek wyspy i będzie wszędzie nie daleko. Tak nam się wydawało z kraju  ,trochę  żałujemy bo hotel jest dużo i można było na miejscu sobie rezerwować a tak mamy  hotel taki sobie a właściwie to odpowiednik naszego domu wczasowego  gdzie po południu nie do wytrzymania na basenie same dzieci , śniadanie  po 4 dniach masz dosyć tego samego. Miasteczko nie duże takie mało zadbane ale cała Gwadelupa taka więc nie wymagajmy. Najlepiej wypożyczyć samochód i objeżdżać wyspę. Wypożyczalni jest sporo i warto popytać można zarobić. Nam się udało wypożyczyć na 28 euro za dobę   a obok hotelu zażyli sobie 40 euro za dobę.Można i autobusami ale tu radzę w informacji turystycznej wypytać bo z przystankami to bywa różnie i co przyjedzie to jest  a nie zawsze tam gdzie chcemy jechać. Już się przekonujemy że do większości miejscowości najlepiej jechać z P a  P.
Centralny płac z fontannami  a zanim mini ogród oni wszędzie robią takie mini ogrody ale jakoś nie dbają o nie.
Obok naszego hotelu znajduje się rozlewisko z drzewami umarłymi ale za to z siedliskiem ptaków.
Trzeba przyznać że jest tu dużo roślinności gdzie mogą obsadzają. Takie kolorowe La Gosier . Ale coś ze sprzątaniem są na bakier .
Po prostu trzeba to za akceptować i już.
Znajdujemy tu wieczorem wiele barów ceny powalają z nóg i od razu kończysz w Lider Prais
Nie  wspomnę o hotelowej restauracji   byliśmy pierwszego wieczoru prosto po podróży coś trzeba był zjeść zostawiliśmy 74 euro i szwedzki stół i żeby nie kurczaki nie do pieczone ale jedyne zjadliwe i tak wyleczyli nas z jadania  tu .
Od rana zaopatrujemy się w sklepie na mieście.
La Gosier znajduje się prawie w centrum wyspy  co jest dobrym punktem na wyprawy .
Polecam wypożyczalnie samochodów dobra obsługa , tanio , samochody sprawne to tu pani więcej nam powiedziała niż panie w recepcji . Nie wspomnę o języku.
Ale plaże mają tu uważam najlepsze i takie egzotyczne z słynnymi palmami  które dają cień.
Plaże są w takich małych zatoczkach co powoduje że nie mam duże fali można się spokojnie kąpać.

Muzeum Gwadelupy



Wybieramy się do La Mule do muzeum - jedziemy do P a P a z tamtą łapiemy autobus do La Mule .
Czas przejazdu jest dłuższy niż oglądanie muzeum . Malutki z nie duża ilości eksponatów i tak trzeba być zapaleńcem lub przejazdem zwiedzając inne miejsca .
Znajdziemy tam historię ludzi z okolicznych wysp.

Twarz prawdopodobnie Kreola 
trójkątne kamienie 
Wychodzimy . Muzeum można zwiedzać za darmo i tu  możemy po czytać w j. angielskim .

Klify

Jedziemy na klify  wybieramy drogę do Le Moule następnie  jedziemy D 123  z niej  kierujemy się w D 120 i już cały czas prosto . Mijamy pola trzciny cukrowej , czasami pastwiska.
Ta część wyspy jest płaska więc widoki są wspaniałe. A jakie posiadłości z ogrodami.
Docieramy do pierwszego postoju - po otwarciu samochodu dolatuje nas smród , cała ta część wyspy z Brazylii dotarły jakieś glony woda w zwłaszcza zatoczkach pokryta jest nimi przy temperaturze
31 C można sobie wyobrazić co sie dzieje - nawet w wiadomościach podali że wyjątkowo tego dużo.
Przed nami zatoczka z plażą Porte d, Enfer

Idziemy około 20 minut na klif pierwszy siadamy sobie na brzegu i gapimy się , robimy zdjęcia i dopiero na następnym widokowym postoju zobaczymy na jakiej półce siedziałam w życiu bym nie weszła gdybym wiedziała.
Ten widok ze skałą chyba z tej strony jest najładniejszy . Wieje bardzo mocno więc nie czujemy tego smrodu. Jest to  także szlak do przebycia 4,5 kilometrowy idziesz brzegiem klifowym ale potem trzeba wrócić po auto. My wybieramy dalszą drogę na sam cypel czyli Pointe de la Grande Vigie zatrzymujemy się na punktach widokowych .
            Uroczy widok
  Docieramy na sam cypel  za nami Grande Terra a przed nami tylko ocean .Bardzo polecam taka wyprawę ale bez samochodu tu raczej nie dotrzesz . Widoki przepiękne to tu widać jaki jest płaskowyż z pięknymi klifami uroczymi zatoczkami  jak woda walczy z skałami.
Robimy małą przerwę na posiłek i lecimy do Anse- Bertrand  i dalej do Port Louis  zawijamy doPeti- Canal  gdzie  trafiamy na pokaz tańców  i pięknych strojach regionalnych .

niedziela, 6 maja 2018

Plaże Gwadelupy

Wybieramy się po plażach -odwiedzamy je kilka na Basse terre  oraz Grande Terre . Właściwie każdy dzień kończymy na plaży aby trochę odpocząć i chociaż nogi  zamoczyć .
Basse Terra jest uboga  w plaże większa część to kamieniste zabezpieczenie miasta niż plaże ale często  bulwary ciągną się przy oceanie gdzie można siedzieć i gapić się w turkusową wodę.
Plaże spotykamy od  Sante- Rose aż do  Deshaies. Znajdują się w  zatoczkach trzeba zjechać z głównej drogi aby do nich dotrzeć. Ale tu są wysokie fale i potworny huk wody co chwilami bardzo męczy . Ale za to są tu przepiękne zachody słońca.
                        Nie duża plaża z biało czarnym piaskiem , a w kamieniach znaleźliśmy kraby .
     Przystań w Sainte-Rose to można wynająć łódkę i zwiedzać wysepki .
      Plaże te najczęściej są o pięknym żółtym piasku , ciche i niewielką ilości plażowiczów.
Natomiast na Grande Terre  jest tą częścią Gwadelupy gdzie są dla mnie ładniejsze plaże.
O łagodnym brzegu osłonięta rafom więc tworzą naturalne baseny w których można do woli się kąpać , uprawiać wodne sporty. Tu się czujemy w tropikach.

Jedna z najładniejszych plaż uważana jest w Sainte-Anne o długim brzegu z palmami i dużą ilością  ludzi każdy skrawek zajęty.
Dla mnie najładniejsza plaża jest  w Le Gosier. Piasek biały , palmy  pod którymi znajdziesz cień , cisza.

To plaża przy naszym hotelu obserwujemy codziennie ja przy śniadaniu . To na niej nasza skóra przybrała na kilka dni kolor czerwony a byliśmy tylko 1 godzinę . Dobra rada smaruj się olejkiem do opalania.
     A ta kilka metrów od hotelu bardzo fajna plaża , z turkusowa wodą, małymi zatoczkami.
      Każdy tu znajdzie dla siebie miejsce najładniejsze


Muzeum kawy



Jedziemy do miasteczka VIEUX HABITANTS drogą N1 .Celem naszej podróży jest muzeum kawy.
Mamy mapy ale wciąż sie gubimy - od czego jest język. Przed wjazdem do miasteczka pytamy się pana z warsztatu samochodowego my po angielsku a on po fracusku  najlepiej wychodzi gestykulacja i wiemy na wyjeździe z miasta po lewo.
I co przejechany - nawrotka .
Bilet wstępu 6 euro .
Muzeum  malutkie znajdujemy tu początki uprawy kawy , przez zbiór i przeróbki.
Wiele maszyn i sprzętów.
Kawa w trakcje juz suszenia . Na tych platformach w słoneczne dni  suszy się a potem jest wsuwana pod budynkiem bardzo pomysłowe rozwianie .
A to już maszyny współczesne wiele pracy wykonują za człowieka.
Obok budynku znajduje sie ogród w którym znajdujemy drzewka : bananowe, kakaowca , pieprzu, i  oczywiście krzewy kawy.
Owoc kakaowca wygląda jak przerośnięta cytryna jest to gruba łupina w której znajdują sie ziarna.Zachodzimy do sklepu z czekoladą a obok możemy obserwować jak wyrabia się ręcznie tabliczki czekolady . Zaopatrujemy się czekoladę o różnych smakach oraz kakao.
Krzew kawy jeszcze chwila i będą owoce dojrzewać przybierają czerwony kolor.
Degustujemy kawę oraz kakao .  A przy okazji możemy sobie  odpocząć  w popołudniowym słońcu.
Wstęp 6 euro od osoby . Warto tam zajechać muzeum malutkie ale tu wszystko takie mini .

Muzeum Rumu

Karaiby słyną z rumu więc jak nie zwiedzić takiego muzeum i skosztować rum .
Muzeum znajduje się w miasteczku Vierd  w kierunku Sainte- Rose .
Docieramy tam bez przeszkody bo jest dobrze oznaczone.
Zwiedzanie zaczynamy od pola z trzciną cukrową. Tylko my tak robimy . W muzeum zobaczymy sprzęty do cięcia trzciny nie złe maczety . Używane tu do dziś. Prasy  do wyciskania , destylacji.
Na drugim pietrze znajduje się zbiór motyli, owadów  występujących na terenach obu ameryk i środkowej części .
kończymy zwiedzanie projekcją filmu o produkcji  czyli  posadzenia kawałka trzciny do  degustacji rumu oczywiście mamy  w języku angielskim co tu na Gwadelupie jest  rzadkością  oj kochają swój język.
Degustatorem jestem ja  bo Marek prowadzi .

Zwiedzamy jeszcze sobie co prawda prywatny ogród . I jedziemy poleżeć na plaży .
Warto zajrzeć tu na chwilę  np jadąc na plaże .

sobota, 5 maja 2018

Wodospad




Wybieramy się na wodospad mamy  w planie zaliczyć pierwszy największy 115 m chute du caibet     oraz drugi 110m  chute du Carbet  a trzeci zostawiamy na inny dzień. Dwa wystarczy. Droga do parkingu jest dosyć stroma i kręta. Docieramy  parking  to wyznaczone miejsca przy  poboczu drogi mamy malutki samochód więc się wciskamy. Musimy przeczekać bo zaczyna padać. Ruszamy do drugiego jest około 20 minut 1,5 km do przebycia , my go mijamy postanawiamy go zobaczyć w drodze powrotnej. Do pierwszego mamy do przebycia 3,5 km . Droga prowadzi przez las deszczowy częściowo są kładki co ułatwia  wchodzenie  ale chwilami wspinamy się po skałach gdzie nie gdzie są liny. Trzy razy  zmokliśmy  deszcz nas nie opuszcza w oddali słyszymy szumy zbliżamy się do rzeki którą trzeba przejść.
                                   Trochę żal tyle drogi i powrót.
 Woda jest wysoka nie ryzykujemy  przed nami parę osób też rezygnuje tylko nie liczni pokonują tę drogę. Wracamy 3 godziny marszu nami. A cel nie osiągnięty trochę żal. Zaglądamy na drugi wodospad.
                  Tu ma byc platforma na której można oglądać wodospad do niego nie można dotrzeć ale ta platforma to remontu dawno nie widziała i niestety nie można na nią wejść.

Dwa dni później robimy drugie podejście pogoda nam dopisuje pad w nocy. Znamy już trasę nie zatrzymujemy się na oglądaniu las. Że w nocy padało to droga jest mokro, błotnista trzeba bardzo uważać bo bardzo śliska. Idziemy powoli częściowo kładkami a kiedy kończą się idziemy po korzeniach drzew lub bokiem wyznaczając sobie własna trasę asekurując się lianami których nie brakuje, albo Marka ręką lub przytrzymuje się po prostu drzew i przy tym trzeba uważać bo nie wiadomo co się chwyci. Docieramy do rzeki  już jest tu spora grupa osób ale nie ma odważnego do przejścia , dziś można  przejść po kamieniach  przed nami schodzą dwie osoby dziewczyna wpada do wody. I powoli przy asekuracji Marka przechodzę na drugą  stronę , za nami już się odważają pozostali.
                                   Dziś przechodzimy rzekę .
Dalsza droga prowadzi pod górę jest wąska, błotnista chwilami kamienie
Docieramy do wodospadu słychać go już w oddali. To właściwe wodospady dwa .
Dla tego widoku warto było pokonać dwa razy te trasę .

Spędzamy godzinę. Czego ludzie nie wyprawiają na tym wodospadem.Woda jest bardzo zimna ,  odbija sie od skał moczy mi plecy - wycofuje się  na bezpieczną odległość bo jest mi  mokro na plecach i zimno. Co chwile część górnego wodospadu spowija mgła żeby znowu pokazać się mam w całej okazałości . Nawet przez dobrą chwile wychodzi słońce robi się ciepło i parno .
                Marek sprytniejszy jest.
                I prawie na czworaka ................

Powrotna droga mija nam szybko chociaż  teraz podziwiamy  roślinność i nadal brodzimy w błocie , przechodzimy strumyki które tworzą się po opadach .Docieramy do parkingu i teraz trzeba się doprowadzić do porządku bo w takim stanie nie można wsiąść do samochodu my już nauczeni doświadczeniem po wulkanie - mamy na wymianę bieliznę  , spodnie długie.
I jeszcze jedno sprzęt i telefony oraz dokumenty mamy w folij .
               Widok na wodospad ale już z drogi powrotnej .
Wodospad ten zasługuje na miano najpiękniejszego .