środa, 21 stycznia 2015

Guaymas

I po dwóch dobach dopływamy na redę w Guaymas.

A o czwartej wchodzimy do portu daruję sobie i nie wstaję aby robić zdjęcia.
Organizm już się przyzwyczaił do kołysania ale do zmiany czasu jakość nie poprzednio
budziłam się o drugiej a teraz o drugiej zasypiam
Rano odkrywam port i zapach ryb aż zapiera dech i tak będzie przez kilka dni.

W południe wychodzimy do miasta.

Guaymas to miasteczko w zachodniej części Meksyku nad zatoką Kalifornijską na skraju pustyni
Sonora.
Z jednej strony zatoka a z drugiej góry.

Miasto z 1769 r ale nic z tamtego okresu właściwie nie ma to co pozostało popadło w ruinę
Większość budynków jest w złym stanie lub opuszczonych.

Ekologia tu raczej nie istnieje śmieci wysypywane są do beczek lub bezpośrednio na ulice .
Jest to główny port w tej części Meksyku taki przemysłowy czarno od rudy.

Pomnik rybaka charakterystyczny dla miasta .
W miasteczku są dwa place docieramy do 13 de Julio - Plaza de los flojos- leniwy męski plac tak zwany

ze względu na dużą ilość tu odpoczywającą ludzi ale  to plac gdzie jest dużo drzew dających
cień a skwar leje się z nieba to nie dziw że ludzie tu szukają ochłody.
Nawet krem z wysokim filtrem mało mi pomógł i nos ma czerwony.
Obok znajduję się kościół San Fernando z XIX wieku.

Dalej duży plac trzech prezydentów.

Plutarco Elias Calles  Alfonso de La Huerta , Abelardo Rodrigues
Miasteczko robotnicze  łazimy po małych uliczkach z domkami małymi zakratowanymi.
Widzieliśmy dwa hotele ale nie wiem czy bym tu się zatrzymała.
To miasto to z takim wpływem amerykańskim.


Kupujemy na straganie owoce w kubku plastikowy bez polewy z chili mam dość pikanterii
w owocach nie potrzebuję.


Siedząc na placu machając nogami  wystawieni na popołudniowe słońce mam wrażenie że czas tu się zatrzymał jak w

amerykańskiego westernu i do tego te autobusy lat 50 ubiegłego wieku. Które kursują do 20 00 potem tylko taxi cena złodziejska. Że to wiek XXI przypominają ogromne samochody też amerykańskie i tak nie pasujące do tych  biednych domków.
Miast słynie z karnawału co rocznego niestety jesteśmy za wcześnie bo to w połowie lutego.
 Kaktusy są ogromne

Panorama.
Droga do portu.
 Na ten plac trafiamy przez przypadek z którego rozciąga się piękny widok na okolicę i miasto.
 To miasto to prawdziwy Meksyk
 Na zatoce gdzie nie spojrzeć wyspa  przypominają wyglądem kupli piasku porośnięte kaktusami.
A rano między nimi pływają rybacy łowiąc może krewetki bo jest ich tu sporo.
Czy warto tu przyjechać  ja powiem że tak  - tu widzimy prawdziwe życie meksyku.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz