niedziela, 29 kwietnia 2018

Grande Etang -


         
I pada jak było na mapach pogodowych niedziela deszczowa  a w tropiku potrafi jedno co dobre to że ciepło.

                        Grande Etang

Wybieramy się do parku narodowego jedziemy N1 w kierunku Bassa Terre około 45  km skręcamy  w D 4  niestety  jest  tak malutki napis że go przejeżdżamy- trzeba nawrócić  My jedziemy z La Gosier. .Droga prowadzi nas cały czas pod górę ale jest asfaltowa wiec jedzie się dobrze są parkingi. Docieramy to parkingu z którego ruszamy na wodospady trzeba zapłacić za serwis 2,40 euro .Czekamy bo leje nie miłosiernie i jeszcze tak zmokniemy  trzy razy . O godzinie 14 30  jedziemy na parking z którego ruszymy na pieszą wędrówkę dookoła jeziora Grand Etang   mamy tą trasę przejść w 1godzinę i 10 minut . Jeżeli sądzicie że to spacerek - to przeprawa .

Jest popołudnie słońce już dobrze przygrzewa po tym co do południa przeszliśmy  ,jest parno i duszno ruszamy .  Droga jest po deszczu rozmokła  prowadzi przez korzenie drzew a częściowo kamienie trzeba bardzo uważać bo ślisko. Ale to las deszczowy  podziwiamy potężne drzewa , krzewy , kwiaty i tu mamy ptaki  - próbujemy je wypatrywać co jest lada sztuką patrzeć w górę i po nogi bo można skończyć upadkiem. 

Przedzierając się tak podsłuchujemy śpiew ptaków. Robi się parno . Mija 1 godzina a my jeszcze połowy chyba nie przeszliśmy wciąż wędrujemy sami i słyszymy szumy wody czyli pewnie mały wodospad i rzeka Mijamy  dwie Francuski  mówią trzeba przejść  po kamieniach przez rzekę lub zawracać  decydujemy przechodzimy , już zawróciliśmy z pod wodospadu bo trzeba było przejść przez kamienie rzekę i teraz planujemy w tygodniu powrót . Komary  atakują nas nie miłosiernie a płyn na komary ma się dobrze w hotelu i po co było go wieś aż z polski.
Zajmuje nam trasa 1 h i 50 minut  wychodzimy z  lasu   dochodzi 17 00 to ostatni czas  bo się robi szaro a w lesie jest szybciej ciemno – to las tropikalny .
                  Siedział na drzwiach samochodu ale bał się z reki dziobać bagietkę.
                         Strumień zdobyty ale  jeszcze druga połowa do przejścia . Tak się dzieje kiedy                                  popada  a tu dziś od rana dosłownie lało to mamy co raz takie przeprawy.
                       Las deszczowy to prawdziwa walka o życie . Tu rośliny pną się do góry ,te małe nie                           pozorne  korzystają z tych dużych i zawsze bliżej słońca.
                      Wracamy aleja palm .
 Kilka rad : dobre buty , przeciw deszczowy płaszcz , butelka wody , dużo czasu .




sobota, 28 kwietnia 2018

Ogród botaniczny






Rano odbieramy samochód który załatwiliśmy poprzedniego dnia mamy go 4 dni koszt 110 euro w poprzedni które odwiedziliśmy chcieli od 36 do 40 euro za dobę .Więc  radze jednak poszukać zawsze to parę euro zostaje na paliwo. Naszym cele jest odjazd Bassa  Terra czyli zachodnia wyspa drogi maja dobre oznaczenie tez, nie  zbłądziliśmy  ani razu . My jedziemy z Le  Gosier  jedziemy N1  a następnie N2 do Deshaies  należy się trzymać znaków , z wyjazdu P a P napotykamy korek spowodowany jest robotami drogowymi na moście łączącym dwie wyspy pod którym płynie słona rzeka. W korku spędzamy około 50 minut więc droga wydłuża się do 2 godzin a według planu tę drogę powinno się przebyć w ciągu około 1 godziny oczywiście z Gosier  Na N2 już jedziemy płynnie ale dostosowujemy się do znaków i pani w wypożyczalni  uprzedzała żeby nie przekraczać prędkości aby nas nie spotkała niespodzianka.

 Mijamy pola z trzciną cukrową, małe wioski , plaże. Do ogrodu docieramy o 11 00. Jest parking więc nie mam problemu z samochodem gorzej że nie zacieniony więc będzie nagrzany .Ogród znajduje się w samym sercu Gwadelupy w De Deshaies kupujemy bilety i wchodzimy bezpośrednio na staw z karpiami i liliami wodnymi.


 Ogród znajduje się na 7 hektarach zaprojektował go Michela Gaillarda.  Odnajdziemy tu florę i faunę Karaibów .Odnajdujemy tu palmy, bambusy ,drzewa chlebowe, tysiące kwitnących krzewów, orchidee w naturalnym środowisku , kaktusy , hibiskus. Flamingi przepięknie wybarwione na różowo, koliberki – tak zwinne że daliśmy sobie spokój z fotografowaniem a woleliśmy je obserwować. Docieramy do woliery z papugami i tu mażemy kupić za 50 centów kubeczek karmy i karmić je siadają na ręce ale wycwaniły się  tylko dźwięk maszyny i są już. Szkoda że niektórzy biorą puste kubki i je wabią .Docieramy do części karaibskiej z sztucznym wodospadem 10 metrowym a przy okazji trochę ochłody. Już wspomniałam że docieramy  11 00 więc mamy już południe słońce grzeje nie miłosiernie – pewnie wieczorem popada. Na terenie ogrodu znajduje się bar i restauracja my wybieramy bar zjadamy sałatkę. Odwiedzamy jeszcze kozy które tez można karmić . Wyjście prowadzi jak zwykle przez sklep. 

Ogród otwarty jest 9 00 do  17 30
Bilety po 15, 90 euro  od osoby .  Ogród warto odwiedzić . Zwiedzanie zajęło nam około 2  godzin  ale warto po alejkach  miedzy drzewami i krzewami naprawdę spędzić więcej czasu .Ja w takich miejscach odpoczywam. Część tych roślin już w domu swoim przetestował jedne przeżyły  inne nie ale warto je podziwiać w naturze.













piątek, 27 kwietnia 2018

Plaże Grande -Terre






Wybieramy się do Sainte- Anne naszym celem jest plaża jedna z kilkunastu na wschodniej części wyspy. Jedziemy z Pointe-A-Pitre autobusem zabiera nam to około 50 minut ale to dlatego że tych przystanków jest sporo. Lądujemy na samej plaży jest to piaszczysta plaża z białym piaskiem  zwana też Bourg. Plaża wąska ale o długiej linii brzegowej , z palmami które dają cień zwłaszcza w samo południe. Jest chroniona od Atlantyku rafa koralową  gdzie załamują się fale co tworzy naturalne baseny w których  uprawiane są wszelakie wodne sporty, dzieci bawią się , leżysz na wodzie  .

 Woda szmaragdowa czysta jak kryształ.  Zwana rajem turystycznym my ją odwiedzamy w wietrzny dzień ale gorący dzień a do tego  wiatr przywiewa bardzo nie miły zapach  po raz pierwszy doceniamy mieszkanie w Le Gosier  tu przynajmniej nie ma tego nieprzyjemnego odoru. 

I tak narzekając siedzimy pod palmom decydujemy że wybierzemy się na koniec wyspy do Sainte- Francois oczywiście autobus łapiemy na machnięcie staje z kupieniem biletu trochę zabawy bo żle wymawiamy nazwę miejscowości ale jedziemy teraz około 30 minut przez wioski a właściwie to pola z czymś co przypomina wyschnięte pole a na nich bydło. Gdzie nie gdzie mijamy piękne domy można spokojnie nazwać rezydencjami z ogrodami. Wysiadamy i jakę nasze zdziwienie to port jachtowy  w którym jest po sezonie cisza i spokój panuje gdzie nie gdzie nie liczne otwarte restauracje właściwie to bary serwujące dania w większości z ryb. Wracamy na przystanku w konwersację udajemy się z dziećmi wracającymi ze szkoły i to one nas zaczepili chcąc się dowiedzieć skąd pochodzimy próbując swego angielskiego .Do hotelu docieramy po południu. Szczerze nie polecam tamtych rejonów nie ma co oglądać .





Kościół Massabielle



Dziś wstajemy po 6 00 aby zjeść śniadanie  w ciszy spokoju co niestety mam się nie udaję o hotelu napiszę później i opiszę dlaczego. Wychodzimy z hotelu około 7 30 mamy w planie zwiedzić w Pointe a Pitre katedrę. Z Le  Gosier bo tu mamy bazę  czyli nasz hotel po drodze  załatwiamy sobie samochód na 4 dni w ten sposób chcemy zwiedzić zachodnią część Gwadalupy. Łapiemy autobus do Pointe a Pitre  czas podróży to około 15 minut wysiadamy blisko wzgórza z którego widać wierzę kościoła do póki  nie wdrapałyśmy się na górę byliśmy przekonani że to katedra nasza katerdra okazała się kościołem  Massabielle 

znany jako parafia Matki Boże  z Loures  pierwszy była kaplica które zbudowana w 1920 r  przetrwała do 1928 r kiedy została zniszczona przez cyklon kościół powstał w tym samym miejscu oraz  dobudowano dzwonnice 35 metrowa  jest widoczna z wielu punktów miasta co my pomyliliśmy z katedrom.

 Do kościoła idziemy malutkimi wąskimi uliczkami  mijając małe stare domki wszystkie podobnej architekturze a pomiędzy nimi wyrastają budynki wielorodzinne. Domy opuszczone szybko zagospodaruje sobie roślinność. Docieramy do kościoła skromny kościół  tu nie mama przepychu takiego jak w europejskich kościołach a przy tym otwarty masz potrzebę wchodzisz modlisz się i wychodzisz, zapalamy świeczki za nasze rodziny zawsze tak robimy obojętnie gdzie jesteśmy ,  coś wydaje mi się że przepłacamy za świece  napisano 6 centów a chce 1 euro  no cóż świece już się palą więc dopłacam.

Wychodzimy głównym wejściem na prawo po schodach które prowadza do jaskini Matki Boskiej . Gdzie spotykamy kobiet modlące się  zapalają świece tylko sobie znanej intencji . Siedzimy chwilę modlimy się za spokojny pobyt na wyspie. Wracamy ponownie wąskimi uliczkami  które prowadzą nas do głównego placu .


czwartek, 26 kwietnia 2018

MEMORIAL ACTe



 

Muzeum znajduje się w miejscu cukrowni obok znajduje  się przystań a po drugiej stronie port. Wyglądem przypomina czarne  pudełko na którym znajdują się  korzenie srebne- mają przypominać skąd pochodzisz. Muzeum otwarto w 2015 roku celem jest upamiętnienie cierpienia ofiar handlu niewolnikami i niewolnictwa  Wchodząc na dziedziniec napotykamy w  pełni słońcu pień drzewa poszarpane jak ludzkie losy , wyrwany z Afryki i przywieziony na daleki kontynent w nieznane .Stała ekspozycja zabiera nas w podróż od starożytności do współczesności przechodzi się z pomieszczenie do pomieszczenia przemierzając przez wieki – a w oddali słychać odgłosy statku robi na mnie wrażenie zatrzymuje się przez dłuższy chwilę wsłuchując się w dźwięk statku targanego oceanicznymi falami  odgłosami ludzi – to musieli słyszeć ludzie wiezieni pod pokładem jak zwierzęta w kajdanach spragnionych ,przestraszonych ludzi którzy nigdy nie zobaczą swych najbliższych. Wchodzimy do pomieszczenie gdzie znajduje się drzewo na gałęziach zamiast liści wiszą przedmioty – chodzisz dookoła i mógłbyś tak bez końca  . W innych salach są medialne przedstawienia jak żyją , pracują niewolnicy wykonując najcięższe prace w polu , domu jak są wykorzystywane młode niewolnice przez swoich panów .I tak dochodzimy do ogrodu z tropikalną roślinności zatapiamy się w zieleni by za chwilę powrócić w świat ludzi wykorzystywanych przez ludzi. Między jedna a drugą częścią znajdujemy portrety.

 Wychodzimy na prawo za restauracją znajdujemy schody lub windom udajemy się na kładkę  która się znajduje na wysokości 12 metrów i długości 275 metrów prowadząca na wzgórze pamięci . Idąc tak mamy piękne widoki  z jednej strony miasta z  drugi port i w oddali ocean. My radośni pozujemy do aparatu a ci którzy tu dotarli przed wiekami przerażeni .Refleks po takim zwiedzaniu i  jeszcze wciąż myśli są tam w muzeum. Marek ma imieniny  zabiera mnie do baru  przy okazji karaoka  dominuje francuski całkowicie mi obcy język ale mnie coś innego zachwyca  radości tych ludzi śpiew , taniec,  czy na pewno poszła tamtych ludzi życie na marne czy nie wnieśli w ten nowy dom swych zwyczaj , kultury, życia w niewoli zaprocentował ich potomkowie mają lepszy świat aby ludzie tego znowu nie po psuli . Przepiękne , zgrabne ,wysokie z nogami do nieba kobiety , mężczyznom też nic nie brakuje – to tak zwane dobre geny te co im zostawili przybysze z Afryki. Miało być o mieście a powstał nowy post.

Muzeum warte zwiedzania jest otwarte od 9 00 d0 19 00 bilety około 15 euro za osobę  i zarezerwuj sobie przynajmniej 2 godziny jego nie da się przelecieć. Nie można robić zdjęć , kamerę i telefony zostawiamy w przechowalni. Gwadelupa to  koniecznie muzeum .
Widok na ocean i przystań jachtową .


środa, 25 kwietnia 2018

podróżedanuty: Painte a Pitre

podróżedanuty: Painte a Pitre: Nic nie zapowiadało takiej pogody niebo było czyściutkie i gwieździste no tak jest tu pada a po deszczu jest słońce i robi ...

Painte a Pitre






Nic nie zapowiadało takiej pogody niebo było czyściutkie i gwieździste no tak jest tu pada a po deszczu jest słońce i robi się gorąco .Idziemy na śniadanie  a że nie pada możemy jeść na zewnątrz  obserwując ptaki których tu jest dużo  mogą najeść się do syta przy minimalnym wysiłku.
Ptaki na śniadaniu nie przeszkadzają im ludzie .


 Przy kawie obserwujemy pelikan który nurkuje za rybami  ależ on to robi precyzyjnie. Wybieramy się do Painte a  Pitre  wybieramy autobus zajmuje nam to około 15 minut  cena około 1,2 euro przystanek mamy przy hotelu. Komunikacja autobusowa nie zła ale tu w Gosier nie wiem jak jest w innej części wyspy, i wysiadamy w okolicy  centrum w tym pomógł na kierowca .Zwiedzamy główny plac i okolic niego

 .Jak zwykle lądujemy na targu w takich miejscach można zobaczyć lokalne produkty oraz owoce i warzywa – ale te targ taki malutki jak i miasta.
Targ rybny.


 Wędrujemy po okolicznych uliczkach wchodząc to sklepików zaopatrujemy się  w kilka drobiazgów
próbujemy soku z trzciny cukrowej wyciskanej przy nas - świeży i bardzo słodki 


. Celem jest muzeum –Memorial Acte muzeum .Wychodząc z muzeum udajemy się na obrzeża miasta co niestety zajmuje nam czasu i wysiłku ale znajdujemy przystanek czekamy około 20 minut na U2 ale dzieki temu wysiadamy po hotelem a deszcz już rozpadał się na dobre.
Marek dumny że  dotarł do przystanku 
Mamy bilety i jedziemy a za oknem właśnie rozpadało sie na dobre ale dziś cały taki dzień deszczowy .

Gwadelupa - rajska wyspa





Lądujemy jest po popołudnie  z lotniska łapiemy taxi kosztuje nas do Le Gosier 35 euro.Czas podróży około 15 minut. Taksówkarz starszy człowiek by nie powiedzieć bardzo stary a samochód jeszcze starszy jedzie dosyć  szybko zapinam pas dla bezpieczeństwa  Marek nie i tylko się śmieje czy dojedziemy jedyne zdanie to cena za kurs przy hotelu nawet nie wyszedł z samochodu dobrze że nie odjechał z walizką.
Gwadelupa to zamorska częś Francji leży w Ameryce środkowej w Małe Antyle .A więc należy do UE Polacy mogą tam leciec na dowód osobisty my zawsze wybieramy paszporty nigdy nie wiadomo co się może wydazyć i co jeszcze postanowimy zobaczyć .Waluta obowiązująca euro czyli ceny europejskie Najbliższy konsulat polski w Paryżu.
Klimat mamy tu równikowo wilgotny  więc odczuwamy to od razu po wyjściu z lotniska jest parno i pochmurno chyba tyle co padało.

Gwadelupa składa się z dwóch wysp połczonych mostem, zachodnia część  Basse- Terre górzystą na której odnajdziemy najwyzszy szczyt o wysokości 1467m i jest to czynny wulkan Soufriere  oraz wschodnią zwana Grande Terre- nizinną . Spoglądając na mapę wyglądem przypomina motyla .My zakotwiczyliśmy na tej wszchodnie.

I z kilu małych wysp – Les Sonties,marie Galante,La Desirlade oraz malutkiej Petite Terre .
I  zaczynamy przygode z karaibami.

Le Gosier  małe miasteczko gdzie wszędzie dojdziesz ma piechotę – chociaż autobusy kończą przy hotelu swój bieg. Jest pięknie  zielono po deszczu ta zieleń przybiera na sile, kwiaty spotyka się na każdym drzewie,krzewie. I wszędzie beton –ale pewnie bez niego po deszczu by nigdzie nie dotarł człek.


wtorek, 24 kwietnia 2018

Lecimy





Wstajemy o 3 nad ranem mamy samolot o 6 25 ale wolimy być wcześniej  tym bardziej że wciąż mamy to nie pewność co do strajków we Francji .Taxi jesteśmy w  kilka minut. Odprawa odbywa się szybko i sprawnie .Jemy  nie wielkie śniadanko i kawa o dziwo Warszawa i dobra kawa . Startujemy o czasie  samolot pełny niektórzy są nie pewni co do dalszych lotów my spokojni nasze samoloty będą o czasie odlatywać . Oczywiście bilety musimy wydrukować w  samemu co mnie doprowadza do stresu bo tylko język angielski  inne są ale polskiego nie o czym nie omieszkałam powiedzieć pani  z obsługi  Polska a język angielski . Przy nadajemy  bagaż i miłe zaskoczenie  mamy bilet na autobus miedzy lotniskami a to dlatego ze lecimy Air France .jeszcze będziemy mieli kilka takich miłych niespodzianek  ale o tym później .Lądujemy   bagaż odbieramy szybko – LE-BUS DIREKT odnajdujemy jeszcze szybciej . My udajemy się bezpośrednio na przystanek osoby  bez biletu zakupują  go przy wyjściu z lotniska .Świetne rozwiązanie bo miedzy samolotami mamy tylko 3 godziny a musimy zmienić lotnisko na  ORLI  na Gwadalupe  tylko z tylko z tego lotniska polecisz.  .Nigdzie się nie doczytaliśmy jak to wykonać – w planie mieliśmy  taxi czyli około 40 e zaoszczędzone . Czas przejazdu około 40 minut miedzy lotniskami my jechaliśmy 50 minut ale przedpołudnie i korki nie małe .Na bilecie sprawdzamy  skąd  leci twój samolot bo są  3 przystanki na Orli  my wysiadamy na zachodnim . Nadajemy bagaż no i proszę rozmawiamy po polsku pani z polski i do tego z Gdyni  świat się kurczy. Teraz tylko jeszcze kontrola  i szybkie słodkie zakupy i samolot prawie puściutki  czyli możemy sobie wybierać w miejscach i po co wykupiliśmy miejsca za dodatkowe 30 e dla szpanu chyba.

 W samolocie najwięcej rodzin z małymi dziećmi ale mino to lot jest przyjemny. Zaczyna mi doskwierać głód - zaraz zaczną karmić było za mało czasu by zjeść coś. Za 9 godzin lądujemy na Pointe a Pitre czyli PTP  rajskiej wyspie. Przez lata na lodówce wisiała kartka z Gwadalupy którą mi wysłał Marek  gdzie przed laty  zawineli  do portu a teraz wylądujemy  tam  razem – marzenia się spełniają tylko trzeba powiesić kartkę na lodówce i planować przez lata wyjazd a jak wyblaknie to jechać oczywiście kartka a nie marzenia.



niedziela, 22 kwietnia 2018

Warszawa




Przed nami nowy cel podróży teraz Karaiby .
Niestety kraj nasz jest bogaty w lotniska ale w połączenie juz biedny więc udajemy sie pociągiem do stolicy .
A tam many hotel przy lotnisku aby chociaż trochę odpocząć .

Docieramy na 15 więc bagaże zostawiamy i na lotnisko bo wieczorem po przedniego dnia dostajemy e-meila że lw Paryżu lotnisko strajkuje 23 24 no ładnie niestety robi się nerwowo polecimy czy nie a hotel mamy zapłacony .
Na lotnisku otrzymujemy dobre wieści że nasz samolot na pewno poleci do Paryża  a potem niby też ale to sie okaże .
Zwiedzamy trochę Warszawę jemy pizze  po której mamy wielkie pragnienie .
namiastka tropiku już jest w warszawie .
Ławeczka z mottem na podróż .