wtorek, 24 kwietnia 2018

Lecimy





Wstajemy o 3 nad ranem mamy samolot o 6 25 ale wolimy być wcześniej  tym bardziej że wciąż mamy to nie pewność co do strajków we Francji .Taxi jesteśmy w  kilka minut. Odprawa odbywa się szybko i sprawnie .Jemy  nie wielkie śniadanko i kawa o dziwo Warszawa i dobra kawa . Startujemy o czasie  samolot pełny niektórzy są nie pewni co do dalszych lotów my spokojni nasze samoloty będą o czasie odlatywać . Oczywiście bilety musimy wydrukować w  samemu co mnie doprowadza do stresu bo tylko język angielski  inne są ale polskiego nie o czym nie omieszkałam powiedzieć pani  z obsługi  Polska a język angielski . Przy nadajemy  bagaż i miłe zaskoczenie  mamy bilet na autobus miedzy lotniskami a to dlatego ze lecimy Air France .jeszcze będziemy mieli kilka takich miłych niespodzianek  ale o tym później .Lądujemy   bagaż odbieramy szybko – LE-BUS DIREKT odnajdujemy jeszcze szybciej . My udajemy się bezpośrednio na przystanek osoby  bez biletu zakupują  go przy wyjściu z lotniska .Świetne rozwiązanie bo miedzy samolotami mamy tylko 3 godziny a musimy zmienić lotnisko na  ORLI  na Gwadalupe  tylko z tylko z tego lotniska polecisz.  .Nigdzie się nie doczytaliśmy jak to wykonać – w planie mieliśmy  taxi czyli około 40 e zaoszczędzone . Czas przejazdu około 40 minut miedzy lotniskami my jechaliśmy 50 minut ale przedpołudnie i korki nie małe .Na bilecie sprawdzamy  skąd  leci twój samolot bo są  3 przystanki na Orli  my wysiadamy na zachodnim . Nadajemy bagaż no i proszę rozmawiamy po polsku pani z polski i do tego z Gdyni  świat się kurczy. Teraz tylko jeszcze kontrola  i szybkie słodkie zakupy i samolot prawie puściutki  czyli możemy sobie wybierać w miejscach i po co wykupiliśmy miejsca za dodatkowe 30 e dla szpanu chyba.

 W samolocie najwięcej rodzin z małymi dziećmi ale mino to lot jest przyjemny. Zaczyna mi doskwierać głód - zaraz zaczną karmić było za mało czasu by zjeść coś. Za 9 godzin lądujemy na Pointe a Pitre czyli PTP  rajskiej wyspie. Przez lata na lodówce wisiała kartka z Gwadalupy którą mi wysłał Marek  gdzie przed laty  zawineli  do portu a teraz wylądujemy  tam  razem – marzenia się spełniają tylko trzeba powiesić kartkę na lodówce i planować przez lata wyjazd a jak wyblaknie to jechać oczywiście kartka a nie marzenia.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz