Wybieramy się do Sainte- Anne naszym celem jest plaża jedna
z kilkunastu na wschodniej części wyspy. Jedziemy z Pointe-A-Pitre autobusem
zabiera nam to około 50 minut ale to dlatego że tych przystanków jest sporo. Lądujemy
na samej plaży jest to piaszczysta plaża z białym piaskiem zwana też Bourg. Plaża wąska ale o długiej
linii brzegowej , z palmami które dają cień zwłaszcza w samo południe. Jest
chroniona od Atlantyku rafa koralową
gdzie załamują się fale co tworzy naturalne baseny w których uprawiane są wszelakie wodne sporty, dzieci
bawią się , leżysz na wodzie .
Woda
szmaragdowa czysta jak kryształ. Zwana
rajem turystycznym my ją odwiedzamy w wietrzny dzień ale gorący dzień a do
tego wiatr przywiewa bardzo nie miły
zapach po raz pierwszy doceniamy
mieszkanie w Le Gosier tu przynajmniej nie
ma tego nieprzyjemnego odoru.
I tak
narzekając siedzimy pod palmom decydujemy że wybierzemy się na koniec wyspy do
Sainte- Francois oczywiście autobus łapiemy na machnięcie staje z kupieniem
biletu trochę zabawy bo żle wymawiamy nazwę miejscowości ale jedziemy teraz
około 30 minut przez wioski a właściwie to pola z czymś co przypomina wyschnięte
pole a na nich bydło. Gdzie nie gdzie mijamy piękne domy można spokojnie nazwać
rezydencjami z ogrodami. Wysiadamy i jakę nasze zdziwienie to port jachtowy w którym jest po sezonie cisza i spokój panuje
gdzie nie gdzie nie liczne otwarte restauracje właściwie to bary serwujące dania
w większości z ryb. Wracamy na przystanku w konwersację udajemy się z dziećmi
wracającymi ze szkoły i to one nas zaczepili chcąc się dowiedzieć skąd pochodzimy
próbując swego angielskiego .Do hotelu docieramy po południu. Szczerze nie
polecam tamtych rejonów nie ma co oglądać .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz