sobota, 20 grudnia 2014

Ląd

Stoimy już dwa dni przy kei niestety na ląd trzeba dostać się motorówką

.
I udaje się w sobotę rano mamy motorówkę  chętnych było wielu a jak doszło wyjazdu jedziemy
we troję

Miałam obawy co do motorówki trzeba było dotrzeć ze statku na nią poszło lepiej niż się spodziewałam.
Do Linguen docieramy około 10 rano miasteczko wymarłe.



Mamy problemy z pieniędzmi chcą tylko pesos jedyny napotkany chiliczyk radzi abyśmy
poszli do supermerkado.
Robimy małe zakupy w ten sposób mamy lokalną walutę.
Do Concepcion jedziemy lokalnym autobusem za 1000 pesos około 40 minut jesteśmy na miejscu.
Nie ma problemu chętnie nam pomagają dogadujemy się trochę po angielsku hiszpańsku resztę na migi i wszystko wiemy.



 Centrum miasta to wielki targ i małe centra handlowe.
Zwiedzamy robimy zdjęcia jakieś zakupy a przede wszystkim cieszymy oko straganami

pełnymi,pachnących owoców, owoców morza , kwiatów tak my tez mamy cały rok owoce ale w śród ryb czuć zapach truskawek.

Jest południe wypijamy Marek kawę a ja herbatę i zjadamy pyszne ciastko cytrynowe.


Posiłek postanawiamy zjeść w Lirquen wchodzimy do pierwszej restauracji.


Co za miłe powitanie Polacy właścicielka  rozradowana że zna polske była w Gdyni-Gdańsku-Malborku.
Opowiada nam zamawiamy posiłek taki sobie a do tego piwo chiliskie -płacimy wychodząc
musimy jeszcze zobaczyć zdjęcia z Polski rozmawiamy już mamy woku nas całą rodzinę i przyjaciółki.Zaskoczyły nas zdjęcia bardzo zniszczone sądziliśmy że była bardzo dawno a okazało się żę jak było trzęsienie ziemi i tsunami pozostawiła takie zniszczenia.

Zrobiła się miła atmosfera - nasza nowo poznana znajoma działaczka chyba jest bo wchodząc do portu słyszymy przez megafon pozdrowienia dla nas .
Wracamy no mamy trochę większą falę ale bez problemu na łódkę a potem na statek.
My już planujemy w poniedziałek wyprawę na ląd  zwiedzimy Penco.
Chile mnie mile zaskoczyło jest takie inne od Peru przede wszystkim jest zielono , miasteczka i woski zadbane.

No i mamy już 20 grudnia wszędzie są choinki sztuczne ,szopki na placach a nie w kościołach
nawet w małych miejscowościach jeżeli jest tylko plac gdzie toczy się życie całej lokalnej społeczności.




Ale najbardziej mnie zaskoczyły w grudniu kwitnące lipy .

Zawsze chciałam spędzić święta i sylwestra w ciepłej części świata a teraz nie czuję świąt co znaczy
przyzwyczajenie .
W Concepcion trafiliśmy na pomnik Pedro de Valdivia hiszpańskiego konkwistadora który Indianie
pojmali nakarmili płynnym złotem, nadziali na pal i wycieli serce  które następnie zjedli musiał dobrze zaleś im za skóre.
Wracamy


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz